Saturday, May 26, 2012

OOTD Glam ? Rock ? princess ;)

Jeśli bym miała wybrać ulubiony krój sukienki, wybrałabym chyba princeskę. Pasuje do każdej figury i w odpowiednich modyfikacjach prawie w każdym wieku. Mam jedną, którą uwielbiam, chociaż jest w baaardzo neutralnym kolorze, a historia takiego typu sukienki nie powinna być zakłócana tanimi kawałami... 






Jacket - Zara, dress - Bon Prix, leggins - all, boots - CCC, bag - Atmosphere, necklace - SIX, earrings - pearls, sunglasses - Palaroid

With love, Ir.Is.

Beauty creates a mood. 1rth date

   Każdy w jakiś swój pokręcony sposób lubi otaczać się pięknem. Płeć piękna zazwyczaj kreuję piękno nie tylko wokół siebie, ale "na sobie" :). Mężczyźni, jako prawdziwi wzrokowcy, zbyt leniwi, żeby to piękno tworzyć otaczają się pięknymi samochodami, akcesoriami, bajerami, i, oczywiście nami, kobietami. 


   Tak jak piękna muzyka tworzy nastrój, tak piękna i zadbana kobieta tworzy atmosferę wokół mężczyzny. Płeć silna naprawdę nie lubi kobiet mądrzejszych od nich samych... niestety. Jak więc zgrać pierwszą randkę, żeby nasza powalająca osobowość nie przytłoczyła mężczyznę, kandydującego na następne 10? Jak się ubrać, żeby niewerbalnie udowodnić mu swoją kruchość, naiwność, delikatność i ukryć apodyktyczność charakteru [ŻART]. Jak się ubrać na pierwszą randkę?
Mężczyznę trzeba oczarować wyglądem. Nie trzeba jednak zapominać o tym, że tak naprawdę całą uwagę trzeba poświęcić jemu, a nie skupiać ją na sobie :DD
Uwodzenie jest czarującą grą pierwszych randek. Trzeba tylko postarać się nie przekroczyć granicę pomiędzy nim a kuszeniem, które gryzie się z definicją flirtu i choć obiecuję kontynuację wieczoru, to niekoniecznie jakiejkolwiek dłuższej relacji.
Zdecydowanie dobrym rozwiązaniem będzie lekka, naturalna fryzura i podkreślone oczy. W żadnym wypadku usta.
Postawienie na kobiece ubrania przyda nam uroku i oczarowania. Męskie elementy stroju, tak modne przez ostatnie kilka sezonów pomogą zdobyć raczej dobrego kumpla, niż faceta.
Dobrze jest również zaakcentować proporcję biust/talia/biodra. Nie wiedzieć czemu figura w kształcie klepsydry działa na każdego mężczyznę powalająco.
Podsumowując wybrałabym zwiewną sukienkę, niezbyt kusą, a raczej skromną i dziewczęcą. Postawiłabym również na neutralne kolory, które nie mogą mnie przytłoczyć lub przyćmić. Odradzałabym również agresywny czerwony kolor, sugerujący zaproszenie na kawę i przedłużenie wieczoru.


Moim faworytem jest ta ostatnia...

Kiss Ir.Is.

Sunday, May 20, 2012

OOTD


 Można powiedzieć, że jestem osobą, która nigdy nie była na wsi. Dziecko miastowej dżungli, ze wszystkimi wynikającymi z tego faktu chorobami: migreną, histerycznością i... nie mogło się bez tego obyć - alergią. Od pewnego czasu jednak w moje życie wkradła się ta nieznana mi do tej pory część świata. Ze świeżym powietrzem, naprawdę zieloną trawą, brakiem zapachu spalin i ciszą... Co prawda po baaardzo krótkim czasie zaczynam tęsknić za zgiełkiem, trującym powietrzem i chaosem miasta, to miło jest jednak mieć miejsce, gdzie umysł się naprawdę uspokaja...


Właściwości terapeutyczne niezmiennie wiążą się jednak z częściowym brakiem dróg zbudowanych rękami człowieka, o czym stale niestety zapominam.

Shirt - all, skirt - all, bag - Parfois, sandals - Mel by Melissa

Czyż nie jest tam pięknie i tak ... baśniowo?

With love Ir.Is.


Crush on Mel by Melissa

Internet wrzy od zachwytów nad butami firmy Melissa. Polskie blogerki i vlogerki są nimi zachwycone. Są ekologiczne, wygodne, miękkie, biodegradowane i ... pachną gumą balonową :DDD Nie jest to jednak tania przyjemność. Ceny butów Melissa kształtują się od 600 zł do 1500 zł. Zdecydowanie nie jest to akceptowalna przeze mnie cena butów, nawet z tworzywa mel - flex, nawet pachnących. Poza tym modele zaprojektowane przez Vivienne Westwood nie są do końca w moim guście. Pogodziłam się więc z brakiem tego cudeńka w mojej kolekcji ...aż ... brazylijska firma wypuściła "wersję dla ludu" w dużo bardziej atrakcyjnej cenie.

 O dziwo modele butów Mel by Melissa dużo bardziej przypadły mi do gustu. Nic więc już nie stało na przeszkodzie dołączyć do grona fanów firmy lub obalenia mitu cudownie pachnących gumowych butków.


Moje przyszły z Francji i miały standardowe dla Mel różowe pudełeczko, po otwarciu którego po pokoju rozsiał się zapach naturalnie ... gumy balonowej :))


Zdecydowałam się na czarne sandałki, ponieważ nie miałam letnich butów w tym kolorze. Są bardzo ładne, mają wyjątkowo miękką podeszwę. Są zwyczajnie niezwykle urocze ;).


Jedyne, co mam do zarzucania słodziakom, to brak jakiejkolwiek platformy, co utrudnia noszenie sandałek pomimo wygodnej imitacji obcasa. Jeśliby nie było paska podtrzymującego nogę przy kostce, myślę, że byśmy się nie polubili...

See u, Ir.Is.

Tuesday, May 15, 2012

Veni - Vidi - Viena ;)

    Istnieje pewna grupa ludzi, która nie jest w stanie usiedzieć w jednym miejscu/ mieście/ kraju. Dłuższe przebywanie gdziekolwiek powoduje u nich depresję, spadek sił życiowych, awersję do wszystkiego i wszystkich. Ja niestety do takich osób się zaliczam. Potrzebuję co jakiś czas zmiany otoczenia, nowych wrażeń, emocji, żeby moja niemiła przypadłość nie odbijała się na najbliższych, których na pewno nie chciałabym zmienić (a nigdy nie wiadomo do czego mogą doprowadzić depresyjne stany psychiczne :P ). 
      Ponieważ uzgodniliśmy wcześniej z moim partnerem życiowym, że będziemy sobie pokazywać jakieś ładne miejsca, które ta druga osoba jeszcze nie odwiedziła, a na mnie padło pierwszeństwo - wybrałam Wiedeń. Już za pierwszym razem stolica Austrii mnie urzekła... ale po kolei. 
We wcześniejszym poście W co się ubrać na wycieczkę pokazywałam mokasyny, które sobie na tą podróż wybrałam. Były cudownym rozwiązaniem i początkiem ciekawej historii modowej. Dobrą opcją byłyby też lordsy lub loafersy. Nie mam jednak żadnych z nich, ponieważ od dłuższego czasu nie mogę znaleźć idealnych.  Z ceną odpowiednio pasującą do jakości. Niestety firma internetowa, jak to często złośliwie bywa, nie dostarczyła obuwia na czas. Zdecydowałam więc się na nielubiane adidasy. Niestety  moje ubrania kompletnie do nich nie pasują.. :( Ubrałam się więc na cebulkę (jechaliśmy autobusem na dwa dni i nie chcieliśmy brać bagaży). Styl włóczęgi- turysty do mnie kompletnie nie pasował, ale postanowiłam, że świadomość tego nie zepsuje mi wyjazdu. Do rzeczy więc...

               
Po pierwsze bardzo ważne jest poczytanie o mieście, które chcemy zwiedzić, obejrzenie zdjęć w internecie, filmików na youtubie http://www.youtube.com/watch?v=RIt9c4T1f6s. Niezbędny jest poza tym zakup przewodnika i mapy. My naiwnie przypuszczając, że przecież szybko znajdziemy drogę do informacji, nie kupiliśmy mapy w Polsce. Skutkowało to parogodzinnym błąkaniem się po pięknym, czystym i pełnym architektonicznych niespodzianek mieście. 
Po drugie załadowaliśmy 3 baterie do aparatu i zmniejszyliśmy rozdzielczość zdjęć, a pomimo to drugiego dnia oszczędzaliśmy się z pstrykaniem fotek :(.


W Wiedniu wszyscy mówią po angielsku i nie ma żadnego problemu z zapytaniem o cokolwiek. Więcej - ludzie są przemili, uśmiechnięci i uprzejmi do granic możliwości! Widząc, że czegoś szukałam w mapie, dostałam kilka propozycji pomocy. Nie dziwię się im zresztą: w stolicy Austrii jest minimalne bezrobocie, a miasto jest tak niesamowicie czyste, że też bym się pewnie śmiała 24h na dobę :DDD Uczucie czystości potęgują również charakterystyczne neoklasyczne białe kościoły, arki, mostki i inne atrakcje turystyczne. Aha, zapomniałabym powiedzieć: wiedeńczycy mają manię uprawiania sportów, a posiadaczy rowerów są w znacznie lepszej sytuacji, niż piesi.


Najlepszym sposobem na zwiedzanie jest włóczenie się po mieście. Niezbędne jest jednak kupienie przynajmniej jednego biletu dobowego, kosztującego około 7 euro. Do Schonbruna dojście piechotą było by nie lada wyczynem.
Pamiątki można kupić wszędzie. Najtaniej jest w Stadt Parku i małych przydrożnych kioskach, które można znaleźć jak w ścisłych centrum, tak i na jego obrzeżasz.

Słynny złoty pommnik Johanna Straussa


Proponuję spróbowanie kilku gatunków kawy w małych knajpeczkach. W Wiedniu smakuje i pachnie cudownie. Większość kaw nie ma dodatku tańszej arabiki, nadającej nutkę goryczy naszym kawom. Popularne są również kiełbaski wiedeńskie w przeróżnych odsłonach. Próbowaliśmy tych w cieście, grilowanych, z gorczycą i wszystkie są przepyszne. Niestety nie udało się nam zrobić ani jednego zdjęcia potrawy, ponieważ przypominaliśmy o tym dopiero po pożarciu pyszności :D. W centrum miasta ulokowana jest niezliczona ilość włoskich restauracji, osobiście jednak wybrałam białą tradycyjną pizzę austriacką. Była cudowna! Ja zresztą uwielbiam białą pizze w każdym jej wydaniu. Niesamowicie smakują tam również lody. Tym razem spróbowaliśmy śmiesznego lodowego ciasteczka ice sadwich i było przepyszne. Nie obyło się w naszym wypadku bez tradycyjnego sachertorte,
Sachertorte
który jest chyba najpopularniejszym deserem wiedeńskim. Proponuję też spróbować profitrolków, ponieważ są... no palce lizać.

You have to see
Najlepiej zacząć od Albertina muzeum- wysunięty najdalej na południe budynek obszernego kompleksu cesarskiego Habsburgów. Pałac sąsiaduje z operą, gdzie można nabyć (jak również u panów promotorów obok kościoła św. Stefana) bilety na wieczorne przedstawienie. Nie musimy być również odświętnie ubrani do jednej z najlepszych oper w Europie. Wiedeńczycy dostosowali się do potrzeb turystów i wymagane są jedynie długie spodnie. Ceny biletów do opery wiedeńskiej kształatują się od 39 euro do 120 euro za przedstawienie. Wracając do Albertino, to mieści się w nim imponująca galeria grafiki. Na stałe możemy tam podziwiać Rembrandta, jak również niesamowite instalacje współczesnych twórców. Bilet jednoosobowy z audio guidem kosztuje ok 13 euro. Nie mniej jednak nie odpuściłabym sobie tego muzeum za nic w świecie. Ponieważ jednak rozkoszowałam się jego galerią grafiki poprzednio, a mój partner nalegał na zwiedzeniu muzeum wojskowego- odpuściłam tym razem.

Albertina

Za Albertina rozciąga się uwielbiany przez wiedeńczyków park Burggarten, gdzie kaczki są zbyt bezpośrednie w sposobie zdobywania jedzenia kosztem turystów :). Trochę dalej rozciąga się park "dla ludu" Volksgarden, gdzie znajdziemy pomnik cesarzowej Elżbiety. Widać stąd również ponurą, lecz przepiękną świątynię Tezeusza.

Burggarten
Hofburg - rezydencja Habsburgów to kompleks kilku ogromnych przepięknych budynków. Mieszczą się w nich muzea, gdzie każdy może wybrać dla siebie najbardziej interesujące. Wybraliśmy najbardziej popularne Sisi muzeum plus pokoje władców i ich kosztownych zastaw. Koszt takiego pakietu wynosi 11 euro.  To jest jedno z nielicznych muzeów, gdzie można zrobić kilka zdjęć zastawy cesarskiej. Niestety w pokojach królewskich obowiązuje całkowity ich zakaz.

Hofburg

Z Volksgarden możemy przejść do Parlamentu i Ratuszu, które mieszczą się w ścisłym centrum. Przy Parlamencie możemy na chwilę poczuć się jak w Atenach. Gigantyczne na wzór antyczny posągi osiągają monumentalnych rozmiarów. Ratusz jest wykonany w stylu neogotyckim i otoczony parkiem z figurkami. Jego szpiczasta wieża robi piorunujące wrażenie.

Rathaus
Parlament











Niedaleko centrum mieści się Dolny i Górny Belvedere - połączony przepięknym parkiem i ogrodem w stylu francuskim kompleks muzeów. Niestety nie mieliśmy już czasu na zwiedzenie pałaców, nie mniej jednak zostało nam kilka niesamowitych zdjęć kompleksu.
Belvedere

Dosłownie kilka minut piechotą dzieli Belvedere od katedry św. Stefana (Stephansdom), kościoła św. Piotra i Pestsaule- kolumny murowej na ul. Graben upamiętniającej zakończenie epidemii czarnej śmierci.



Schonbrun
Schonbrun był letnią rezydencją Habsburgów. Najłatwiej się tam dostać U-4 ( 4 linią metra). Niesamowity kompleks budowli, otoczony parkami, zoo i rezerwatem robi wrażenie na każdym. Turystom udostępniono 40 komnat królewskich i za standardową już cenę 11 euro zwiedziliśmy to architektoniczne cudo.
Glorietta














With love, Ir.Is.

Saturday, May 5, 2012

How to look good and comfortable on the go

Cudownie jest gdzieś wyjechać, zwiedzić nowe miejsca, które wypełnią nasze horyzonty, zainspirują innym, niecodziennym dla nas życiem. Czasami wystarczy sama idea wyjazdu, zmiany otoczenia, krajobrazu, świadomość opuszczenia własnego państwa, żeby poczuć się nowonarodzoną osobą :) Nie mniej jednak wyjazd to stres związany z jego organizacją. Co zabrać ze sobą, żeby czuć się swobodnie, komfortowo i modnie?
W podróży przyznaje pierwszeństwo baletkom. Niestety nie noszę butów bez obcasów, nie noszę baletek, balerin, więc wybrałam nie mniej interesującą opcję ponadczasowych mokasyn. Dla siebie i partnera ;)
eobuwie.pl
eobuwie.pl
Myślę, że warto postawić na neutralny odcień: czarny albo beż żeby móc się bawić kolorami góry. Ja jednak mam słabość do kolorowego obuwia, więc zgrzeszyłam również tym razem...:%
Czy spódnica jest dobrym motywem podróży? Myślę, że jak najbardziej; musimy tylko odpowiednio dobrać jej długość (maxi dres i mini nawet nie wchodzi w grę ;)). Nawet nie rezygnowałabym w jej przypadku z ostatnich trendów modowych.
 Ja preferuję spodnie, więc myślę że dobrą historią będą dżinsy lub spodnie 7/8. W cieplejsze dni dałabym szansę zwiewnym, lekkim tkaninom.
nokaut.pl
W upały na pewno postawiłabym na rybaczki i szorty. Trendy 2012 zwróciły nam wygodne koszule, bluzki i bluzy over size. Niezastąpione w stylu casual... i w podróży. Zresztą, tu nie ma zasad i szaleństwa są mile widziane. Byle by nie krępowały ruchów i cieszyły oko na zdjęciach ;). Jeśli liczymy na obiad z przyjaciółmi lub wieczorowy wypad to sukienka jest mile widziana. Sugerowałabym wybór takiej o prostym kroju, która pasowała by do balerin na dzień i stylowych szpilek na wieczór. Długość sukienki, myślę, jest ograniczona tylko wiekiem. Mój wybór to prosty krój w kolorach stonowanych, chociaż nie pogardziłabym w tym przypadku n.p. odcieniem brudnej cegły... 
villa

W przypadku sukienki zabrałabym również letni trencz. Nie potrzebując jej jednak i skupiając się tylko na zwiedzaniu zabytków i spokojnym włóczeniu się po mieście wybieram zwykłą wygodną kurtkę. 
Pamiętajmy też o torebce, która jeśli nie jedziemy na zakupy z koleżanką powinna być mała, lekka i wygodna.













With love Ir. Is.